Lekki poślizg z postem, ale to chyba z wrażenia. Ja w swojej karierze kibica tenisowego poza Australian Open 2014, pamiętam tylko jeden bardziej interesujący, porywający i piękny turniej : i był to oczywiście zeszłoroczny Wimbledon, podczas którego darłem się jak opętany, kilka razy płakałem ze wzruszenia. Tutaj nie było może aż takiego okazywania emocji (m.in. ze względu na wczesną porę w jakich rozgrywały się niektóre spotkania), ale z pewnością choćby mecz Wawrinki z Nadalem zapamiętam chyba nawet na zawsze. Tą walkę. Młodego Szwajcara chcącego się pokazać z jak najlepszej strony, pokazać się światu tenisa, w którym już był, ale musiał oczywiście pokazać swoją obecność ze stałym bywalcem ostatnich rund wszelkich turniejów, czy to mniejszej czy większej rangi, z Hiszpanem, który walczył nie tylko z rywalem, ale z kontuzją, z przeszkodą własnego ciała. Nigdy czegoś podobnego nie widziałem, żeby Nadal mógł grać na tym samym poziomie, co młodszy rywal będący niby szybszy, sprawniejszy i posiadający przede wszystkim ciało, nadające się do gry, a nie bolący kręgosłup i ranę na ręce. To nie pokazuje nic, z gry Wawrinki, czy był słabszy czy lepszy, o nie! To pokazuje ile w tą grę wkłada ten niesamowity gość - Rafa Nadal. Pamiętam mecz Jerzego Janowicza, gdy on praktycznie nie mógł grać przez ból w plecach, jak on cierpiał. To była masakra, dla JJ, ale także dla mnie i kilku (zapewne) milionów obserwujących go kibiców. Zatem oglądając to spotkanie starałem się całym sobą być z Rafą, wspierać go i dopingować. Niestety, nie dał rady, ale myślę że nikt go nie wini. Bo dla wielu, w tym mnie, to on pokazał podczas tego turnieju najwięcej, a przede wszystkim najwięcej wiary w siebie i determinacji.
Podobnie z deblem, NASZYM deblem! Łukasz Kubot w parze z Robertem Lindstedtem wygrali AO mimo tego, że przed turniejem raczej nikt by na nich nie postawił. Pokazali , że należy nie odpuszczać sobie żadnego treningu i wierzyć, że wszystko jest możliwe. Nawet zwycięstwo w wielkim turnieju, w którym względnie nie masz szans. Właśnie dlatego Łukasz został u nas Sportowcem Tygodnia (tzn. zeszłego, bo dzisiaj zmienimy go na kogoś innego, wybór i zamieszczenie ok.21). Cenimy takie rzeczy jak m.in. wiara i wytrzymałość u sportowców. W dniu meczu Agnieszki Radwańskiej - pamiętnego półfinału z Cibulkovą, oczywiście wstałem specjalnie o 5, żeby zrelacjonować to spotkanie na naszym profilu na FB. Gdy obie zawodniczki wychodziły na kort można było zauważyć pewien niuansik - na twarzy Dominiki szeroki uśmiech, a u Agnieszki wyraz twarzy niepewny. Coś pomiędzy smutkiem, a totalnym wyczerpaniem wypełniało jej twarz. Więc już wtedy mogliśmy być pewni, że to spotkanie całkowicie po naszej myśli nie pójdzie... Brak szczęścia z gry = brak efektów. Bez tego uśmiechu na twarzy "Isi" gra nie mogła być już taka piękna. Nie szło jej, a ja jakbym zapadał w sen wraz z nią. Ale łyk gorącej czekolady i jedziemy dalej. Niestety, ale Radwańskiej to nie pomogło... Dwa sety i Cibulkova w finale. Ten mecz ostatecznie przegrała z lepszą od niej Chinką Na Li. Zasłużenie, jak uważam, bo chociaż samego meczu nie udało mi się zobaczyć, to porównując grę Li z małego fragmenciku meczu półfinałowego, który oglądałem z całym meczem Dominiki stwierdziłem, że Chinka jest o wiele, wiele lepsza. Ale zobaczymy może i Czeszka pokaże nam jeszcze coś ciekawego. Przed nami jeszcze wiele turniejów tego sezonu i zapewne wiele niezapomnianych odbić, setów i w końcu meczów. Sezon zacznie się rozkręcać, co możemy udowodnić już dzisiejszym zwycięstwem Polski z Rosją w Pucharze Davisa. Zatem wszystkim kibicom tenisa, życzymy przyjemnego oglądania, komentowania, i przeżywania meczów!
Sportowiec tygodnia to musi być KAmil Stoch bez dwóch zdań..
OdpowiedzUsuńCiekawe kogo uznacie wy...
Na li dla mnie w finale byłą pewnijesza siebie i lepiej grała backhandem :)
Na Li zawsze gra pewnie backhandem :) A Kamil niekoniecznie, Jurek zasłużył za danie nam wygranej nad Rosją.
Usuń