sobota, 3 maja 2014

Madryt króluje w Lidze Mistrzów - Podsumowanie Półfinałów Ligi Mistrzów


Niestety Liga Mistrzów zbliża się ku końcowi. W tym tygodniu zostały rozegrane rewanżowe mecze półfinałowe i znamy już finalistów. Rok temu pierwszy raz w historii był Niemiecki finał, w tym roku pierwszy raz w historii mamy w finale dwie drużyny z jednego miasta. 24 maja o 20:45, w Lizbonie na Stadionie de Gruz Luz, zagrają między sobą dwie Madryckie ekipy - Atletico oraz Real. Jednak nie tylko dlatego będzie to wyjątkowy finał. Jeżeli wygra Real, będzie to ich 10 tytuł najlepszej drużyny "Starego Kontynentu", zaś jeżeli wygra Atletico będzie to ich pierwszy tytuł. Nie owijając dużej w bawełnę przedstawię wam w skrócie oba mecze.

Bayern vs Real, czyli zmiana warty?
Po meczu na Satiago Bernabeu, wydawało się, że Bayern da z siebie wszystko w Monachium i pogrąży Real na Alianz Arenie. Pogrążenie było, ale z drugiej strony. Real nie dał się stłamsić Tiki - Taką i szybko zdobył gola. W 16' Modric doskonale dośrodkował z rzutu rożnego na głowę Ramosa, a ten bez problemów pokonał Neuera. 4' później było już 2:0 dla Królewskich, znowu Ramos, tym razem Di Maria po wolnym wrzucił piłkę w pole karne, tam przedłużył ją Pepe i Ramos po raz drugi pokonał niemieckiego bramkarza. W 34' mecz się skończył. Doskonałą kontrę wyprowadził Real, Di Maria z pod pola karnego podał do Benzemy, ten wyłożył do Bale, Walijczyk wpadł w pole karne(przy obstawie Boatenga) i cofnął do Ronaldo, który pokonał Neuera. Była to jego 15 bramka w Lidze Mistrzów, w tym sezonie i tym samym ustanowił nowy rekord. Uczcił to symbolicznym tańcem rąk. Złośliwi porównują to do tańca Beyonce z jednego z jej teledysków. Bayern cały czas próbował, ale na nic. Real doskonale się bronił i nie dawał Bawarczykom żadnych szans. W 90' Real jeszcze raz pogrążył Bayern i znowu uczynił to Ronaldo.Sędzia odgwizdał rzut wolny, do piłki podszedł i pięknym płaskim strzałem posłał piłkę pod murem i zdobył swoją 16 bramkę w sezonie. Portugalczyk ma szanse poprawić swój dorobek bramkowy w finale w Lizbonie.







Chelsea vs Atletico, niepokonany Simeone
Wynik 0:0 w Madrycie oznaczał duże emocje w Londynie i tak było. Chelsea tym razem nie postawiło autobusu w bramce. Od początku to Chelsea atakowała i to dobrze atakowało. W 36' The Bluese przeprowadzili doskonałą akcję, przy linii bocznej Willian ograł dwóch obrońców Atletico i podał do Azpilicuety, który wyłożył piłkę Torresowi, a ten umieścił ją pewnie w siatce. [Hiszpan nie cieszył się ze zdobytej bramki, gdyż jest on wychowankiem zespołu z Madrytu (12 lat grał w barwach Atletico), oraz w wieku 19(?) lat został kapitanem Atletico (m.in. Diego Simeona) i z szacunku do klubu powstrzymał się od wybuchu radości]. Jednak późnej bramki strzelało już tylko Atletico. W 44' po fatalnym błędzie obrony piłkę do siatki wpakował Adrian Lopez. W drugiej połowie Mou wpuścił Samuela Eto'o i to był błąd. Kameruńczyk w 60' faulował Diego Costę w polu karnym, a sędzia wskazał na wapno. Diego długo siłował się z murawą poprawiając stan boiska za co dostał żółtą kartkę, ale ostatecznie strzelił tuż pod poprzeczkę i Atletico wygrywał 2:1. Kilka chwil później David Luiz mógł doprowadzić do remisu, ale fanatycznie w bramce zachował się Thibaut Courtois. Chelsea w rozpaczy szukało swoich szans, ale ich znaleźć nie mogli. Jednak znaleźli ją gracze z Madrytu. W 72' dobrze gracze Atletico wrzucili piłkę w pole karne, tam strzał oddał Turan, w poprzeczkę, ale zachował się jak koszykarz "zebrał piłkę" i umieścił ją w pustej bramce. Ta bramka zbiła już emocje w meczu i w finale znalazło się Atletico, pierwszy raz od 40(?) lat.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz