Lizbona zaświeciła się wczoraj na biało. Królewscy - Real Madryt - potwierdzili rangę swojej gry. Zachowali więcej sił, zimnej krwi i determinacji zwyciężając po raz 10 w historii w finale Ligi Mistrzów. Ich przeciwnikom z tego samego miasta - Atletico - zabrakło tchu i może trochę szczęścia. Prowadzili do 93 minuty, lecz potem zaczęło się tworzyć prawdziwe piekło. O szczegółach spotkania w skrócie opowiem poniżej!
Niezapomniany wieczór
Zapewne wielu się ze mną nie zgodzi, ale według mnie to nie był największy z finałów Ligi Mistrzów. Szczerze powiedziawszy, praktycznie wszystkie z finałów jakie dotychczas zobaczyłem były od tego o wiele lepsze. To nie oznacza jednak, że ten mecz był kiepski. Bez żartów! Trzymał do końca w napięciu, jego dramaturgia, echa po i przedspotkaniowe były niezwykłe. Wszystko to zmieszało się w jeden kapitalny wieczór, spędzony przez jednych w fotelu, innych na Estadio De Luz, jeszcze innych w pubach, u przyjaciół czy przy radiu. Jedno jest pewne : finał tegorocznej Ligi Mistrzów zjednoczył fanów piłki nożnej z praktycznie całego świata, a już na pewno z całej Europy! I to właśnie pod tym względem należy stwierdzić, że był bardzo udany.
Najważniejsze 10 minut
Z całego spotkania kibice zarówno jednych, jak i drugich pamiętać będą ostatnie 10 minut dogrywki. Mimo wspaniałych akcji, wejść oraz dwóch bramek w regulaminowym czasie gry to rozstrzygnięcie tego meczu zostanie najbardziej zapamiętane. Czy najlepiej? Z pewnością - ale tylko dla fanów Realu.
Był to pokaz potęgi ich zespołu. W 110 minucie piłka wymyka się spod kontroli piłkarzom Atleti.
Przejmuje ją Di Maria, rozbija obronę przeciwnika i uderza na bramkę. Broni Courtois, ale z dobitką głową śpieszy już Gareth Bale. Piłka wpada do siatki, szaleństwo na trybunach. Biała część Madrytu wie, że otworzyła się szansa. Przez 7 minut Real jednocześnie się broni i próbuje pokazać Atletico, że tu już droga się zamknęła. Ostatecznie rozrysowuje im to Marcelo. Obrońca 'Galaktycznych' przedziera się na wolne pole i uderza tak sprytnie, że nawet golkiper rywali jest bezradny, popełniając błąd, który ostatecznie wywołuje euforię i pewność, że to już koniec walki. Ale to jeszcze nie wszystko. W 120 minucie następuje ostateczne upokorzenie i dobicie Atletico. Rzut karny. Wykonawcą, jak i poszkodowanym jest rzecz jasna Cristiano Ronaldo, który dopełnia formalności. Atleti zostaje tylko wznowienie gry i usłyszenie gwizdka sędziego. Ten dźwięk kończy ich marzenia o podbiciu piłkarskiej Europy. Na razie zadowolić muszą się Hiszpanią.
Prawdziwi mistrzowie
A po 120 minutach walki nastąpiła mistrzowska radość. Taka jaką każdy klub wyobraża sobie po zdobyciu tak ważnego trofeum. Potem otrzymanie pucharu, wspólne świętowanie z kibicami. Tak to wszystko wygląda. Real szczęśliwy na każdym kroku. Tak wyglądają prawdziwi mistrzowie. Przyznam szczerze, że przed sezonem uważałem, że ani Gareth Bale, ani trener Carlo Ancelotti nic dobrego 'Królewskim' nie dadzą. A tu niespodzianka : sezon w zasadzie w porządku. Zdobycie Copa Del Rey po Gran Derbi, Ligi Mistrzów. Pomimo słabej dyspozycji (co by nie mówić) w La Liga udało się im jednak wydobyć z sezonu co mogli. Za to należą im się wielkie brawa.
Niesprawiedliwie skarceni
W świecie piłkarskim najwięcej mówimy teraz o zwycięzcy - Realu. Czy nie warto jednak pochwalić także graczy Atletico? W gruncie rzeczy zagrali bardzo dobre spotkanie, strzelili gola, który do 93 minuty wydawał się dla większości kibiców być golem na wagę tytułu. Los chciał inaczej, ale z pewnością wiele z ich zagrań, strzałów czy walk z przeciwnikami było bardzo dobrych, dających nam wspaniałe widowisko. Według mnie brakowało i m zdecydowanie Diego Costy czy Ardy Turana. Gdyby, którychś z nich grał do końca tego spotkania (Costa zszedł w 9 minucie, Turan oglądał mecz z trybun) to Atletico miałoby o wiele większe szanse. Swoją postawą imponowali mi przede wszystkim Diego Godin oraz Felipe Luis. Obaj potwierdzili, że bez nich ich klub mógłby nie podjąć tej trudnej i ryzykownej walki. Zatem podobnie jak dla Realu, tak dla Atleti - oklaski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz